Żeby budować satysfakcjonujący związek, trzeba dużo rozmawiać…. ale jak to robić?
Co, jeśli mimo dużej ilości rozmów, nadal trudno jest uzyskać wzajemne zrozumienie?
I w końcu jak zbudować „kulturę dialogu” w swoim domu, być bliżej partnera, słuchać tak, żeby usłyszeć i mówić w taki sposób, żeby być prawdziwie zrozumianym?
Archiwum autorów: Humatera
Kurs „Jak mówić… jak słuchać?” trwa nabór do grupy październikowej
Kurs „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły?” cieszy się w tym roku dużym zainteresowaniem. W zeszłym tygodniu zamknęliśmy nabór do grupy, która rozpoczyna pracę 25 września. Ze względu na to, że na warsztaty nadal zgłaszają się zainteresowani rodzice, postanowiliśmy uruchomić dodatkową grupę warsztatową.
Nowa grupa rozpocznie pracę od 8 października (środy)
Przypominamy, że warsztat „Jak mówić… jak słuchać?” jest częścią „Szkoły dla Rodziców i Wychowawców”. „Szkoła…” Posiada rekomendację Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Trwają ponadto procedury wpisania programu do Banku EDDRA (European Drug Demand Reduction Action).
Na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat dzięki zaangażowaniu wielu psychologów i pedagogów w ramach programu przeszkolono setki tysięcy rodziców. Przeprowadzone badania ewaluacyjne pokazują, że „Szkoła…” na trwale zmienia postawy wychowawcze, uczy otwartego porozumiewania się w rodzinie i przyczynia się do budowania silnej więzi między rodzicami a dziećmi.
Szczegółowe informacje na temat programu można znaleźć na stronie Ośrodka Rozwoju Edukacji: www.ore.edu.pl oraz na naszej stronie w zakładce Psychoedukacja
Informacje organizacyjne:
- miejsce: siedziba Fundacji, ul. Marylskiego 7, Książenice
- termin: 8 października 2014 – 10 grudnia 2014 (środy), godz. 18.30-21.30
- Koszt udziału: 240 zł/os (łącznie za 30h szkolenia)
Więcej informacji oraz zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
O przyjęciu na warsztaty decyduje kolejność zgłoszenia.
Kurs będzie realizowany przez Pracownię HUMATERA 🙂 i został dofinansowany przez gminę Grodzisk Mazowiecki.
Najserdeczniej zapraszamy!
„Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły?” – 25 września ruszają warsztaty
Fundacja Miasto-Ogród Książenice po raz kolejny zaprasza na warsztaty psychoedukacyjne dla rodziców i wychowawców pt.”Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.”
Warsztat jest częścią „Szkoły dla Rodziców i Wychowawców”. „Szkoła…” Posiada rekomendację Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich, Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Trwają ponadto procedury wpisania programu do Banku EDDRA (European Drug Demand Reduction Action).
Na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat dzięki zaangażowaniu wielu psychologów i pedagogów w ramach programu przeszkolono setki tysięcy rodziców. Przeprowadzone badania ewaluacyjne pokazują, że „Szkoła…” na trwale zmienia postawy wychowawcze, uczy otwartego porozumiewania się w rodzinie i przyczynia się do budowania silnej więzi między rodzicami a dziećmi.
Szczegółowe informacje na temat programu można znaleźć na stronie Ośrodka Rozwoju Edukacji: www.ore.edu.pl oraz na naszej stronie w zakładce Psychoedukacja
Informacje organizacyjne:
- miejsce: siedziba Fundacji, ul. Marylskiego 7, Książenice
- termin: 25 września – 27 listopada 2014(czwartki), godz. 18.30-21.30
- Koszt udziału: 240 zł/os (łącznie za 30h szkolenia)
Więcej informacji oraz zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
O przyjęciu na warsztaty decyduje kolejność zgłoszenia.
Kurs będzie realizowany przez Pracownię HUMATERA i został dofinansowany przez gminę Grodzisk Mazowiecki.
Najserdeczniej zapraszamy!
Jak rozmawiać z dzieckiem o seksualności człowieka? – warsztat dla rodziców
Humatera oraz Fundacja Miasto-Ogród Książenice zaprasza rodziców na warsztaty psychoedukacyjne dotyczące wychowania seksualnego.
Podczas spotkania uczestnicy będą mogli dowiedzieć się:
Kiedy rozpocząć rozmowy o seksualności z dzieckiem?
Jakiego języka używać?
Co dziecko w danym wieku może wiedzieć o TYCH sprawach?
Bocian? Kapusta? Czy prawda?
„Światowe trendy” a osobiste wartości w wychowaniu seksualnym.
Co robić, jeśli w rozmowach o seksualności przeżywam wstyd i skrępowanie?
Informacje organizacyjne:
Kiedy: 14 czerwca (sobota), godz. 8.30-12.30
Gdzie: Siedziba Fundacji Miasto-Ogród Książenice, al. Marylskiego 7, Książenice
Za ile: 40 zł/os (warsztaty dofinansowane przez gminę Grodzisk Mazowiecki)
Dla kogo: na warsztat zaproszeni są absolwenci kursu „Jak mówić… Jak słuchać…”
Kto prowadzi: Urszula Lipner – pedagog, psychoterapeuta, mama
Informacje/Zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
Najserdeczniej zapraszamy!
Warsztaty „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły?” – trwa nabór do grupy
Jak reagować na złość dziecka i rozwiązywać konflikty?
Jak we właściwy sposób stosować kary i nagrody?
Jak zachęcać dziecko do współpracy bez odwoływania się do przemocy?
Jak budować w rodzinie ciepłe relacje oparte na szacunku i zaufaniu?
Fundacja Miasto-Ogród Książenice zaprasza na warsztaty psychoedukacyjne dla rodziców i wychowawców pt.”Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.”
Informacje organizacyjne:
- miejsce: siedziba Fundacji, ul. Marylskiego 7, Książenice
- termin: 20 marca – 5 czerwca (czwartki), godz. 18.30-21.30
- Koszt udziału: 200 zł/os (łącznie za 30h szkolenia)
Więcej informacji oraz zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
O przyjęciu na warsztaty decyduje kolejność zgłoszenia.
Kurs będzie realizowany przez Pracownię HUMATERA i został dofinansowany przez gminę Grodzisk Mazowiecki.
Najserdeczniej zapraszamy!
Katolik u psychoterapeuty? – wywiad z dominikaninem o. Tomaszem Gajem

Wywiad z ojcem Tomaszem Gajem przeprowadziła Urszula Lipner
Urszula Lipner: Czy mógłby Ojciec powiedzieć kilka słów o sobie? Czym się Ojciec zajmuje?
o. Tomasz Gaj: Jestem dominikaninem od prawie 20 lat, księdzem od 12 lat. Od wielu lat, praktycznie przez całe moje życie kapłańskie, towarzyszę najmłodszym braciom w Zakonie jako wychowawca. Obecnie mieszkam w warszawskim klasztorze na Służewie i jestem magistrem nowicjatu.
Urszula Lipner: Jak to możliwe, że jest Ojciec i zakonnikiem i psychoterapeutą?
o. Tomasz Gaj: Jeszcze przed święceniami kapłańskimi, będąc studentem teologii, udało mi się uczestniczyć w dwóch wykładach z zakresu psychologii poza naszym Kolegium. Zaciekawiło mnie to. Tak się zaczęło. Potem, gdy zostałem duszpasterzem powołań i zacząłem towarzyszyć młodym ludziom rozeznającym swoją drogę życiową, zobaczyłem, że brakuje mi podstawowych umiejętności budowania relacji pomagania. Dlatego zdecydowałem się na roczne, podyplomowe studium z zakresu pomocy psychologicznej. Po jego skończeniu nabrałem apetytu na więcej. Ówczesny przełożony zaproponował mi, żebym zrobił magisterium z psychologii. Tak się też stało i skończyłem studia magisterskie z psychologii w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, a później ukończyłem również czteroletnie studia podyplomowe z psychoterapii w Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Tak zostałem psychoterapeutą, choć muszę dodać, że jest to zawód, który jest dodatkiem do mojego głównego powołania, jakim jest bycie zakonnikiem i księdzem.
Urszula Lipner: Zadałam pytanie o „profesje” trochę prowokacyjnie, żeby zrobić wstęp do ważnego tematu, o którym dziś rozmawiamy. A jest nim stosunek katolików do korzystania z usług psychoterapeuty. Istnieją bowiem nadal tacy członkowie Kościoła, którzy uważają, że pójście do terapeuty to rzecz niedobra. Do psychologii czy psychoterapii odnoszą się z dużą rezerwą, nieufnie lub wręcz niepochlebnie nazywają te dyscypliny „nową religią”. Zdarzyło mi się nawet słyszeć jak niektóre osoby związane z Kościołem przestrzegają przed korzystaniem z terapii jak przed czymś, co jest niebezpieczną alternatywą wiary w Boga i w Jego moc uzdrawiania. Spotkanie zakonnika, który jednocześnie jest terapeutą może szokować…
o. Tomasz Gaj: Zacznę od końca. Rzeczywiście niektórych szokuje. Niektórzy uważają, że niemożliwym jest łączenie bycia księdzem i psychoterapeutą jednocześnie. A są i tacy, którzy bardzo to cenią i szukają pomocy u księdza, który jednocześnie ma wiedzę dotyczącą duchowości i zjawisk psychologicznych. Z mojej perspektywy, czego jestem żywym przykładem, łączenie powołania kapłańskiego i profesji psychoterapeuty jest możliwe, choć nie zawsze łatwe. Świadomie używam tutaj dwóch różnych określeń – bycie księdzem i zakonnikiem to moje powołanie, a bycie psychologiem i psychoterapeutą to moja profesja. Wiele lat zajęło mi integrowanie tych dwóch dziedzin w mojej pracy. Obecnie psychologia pomaga mi w rozumieniu ludzi w kontakcie duszpasterskim, a bycie księdzem i zakonnikiem pozwala mi zrozumieć ludzi wierzących, którzy proszą mnie o pomoc psychoterapeutyczną.
Druga rzecz dotyczy stosunku katolików do korzystania z psychoterapii. Spotyka się w tym względzie bardzo dużą różnorodność czy wręcz skrajności – od bezkrytycznej akceptacji zdobyczy psychologicznych do lękowego ich unikania. Zacznę od tego, że nie ma żadnej wypowiedzi w oficjalnym nauczaniu Kościoła, która zabraniałaby korzystania z dorobku psychologii czy psychoterapii. W dokumentach Kościoła istnieje wiele zdań, na przykład w dokumentach dotyczących formacji początkowej przygotowujących się do kapłaństwa, które zachęcają do korzystania ze zdobyczy nauk o człowieku takich jak pedagogika czy psychologia. Oczywiście pozostaje kwestia rozsądku i rozeznania, aby korzystać z tego, co mądre, pomocne i aby korzystać rozsądnie. Rozsądnie, to znaczy chociażby to, że psychoterapia nie może zastąpić spowiedzi, a psychologia nie może stać się religią.
Istnieją też pewne zagrożenia w korzystaniu z psychoterapii. Dla przykładu wymienię: niekompetentny terapeuta, traktowanie terapii jako ekwiwalentu życia zamiast czasowej formy pomocy.
Urszula Lipner: Przejdźmy do meritum: Czy zechciałby Ojciec wyjaśnić czym jest psychoterapia? Gdyby mógł Ojciec choćby krótko opisać na czym to w zasadzie polega? To rzeczywiście jest forma „alternatywnej religii”? Może warto słowem wstępu zrobić również rozróżnienie między zawodem psychologa i psychoterapeuty. Te profesje są bowiem często mylone i nie wykluczone, że z tego również wynika sporo nieporozumień…
o. Tomasz Gaj: Znowu zacznę od końca czyli od rozróżnienia zawodu psychologa i psychoterapeuty. Psychologiem jest ktoś, kto ukończył magisterskie studia psychologiczne. Psychoterapeutą jest osoba, która skończyła studia wyższe (niekoniecznie psychologiczne) i została wyszkolona w jednej ze szkół psychoterapeutycznych. Szkolenie takie zazwyczaj trwa cztery lata i obejmuje wiedzę dotyczącą natury i genezy psychopatologii oraz umiejętności terapeutycznych pozwalających sobie z nimi radzić. Niestety w naszym kraju nie mamy jasnych, prawnych kryteriów dotyczących tego, kto jest psychoterapeutą. Do tej pory nie ma ustawy prawnej regulującej wykonywanie zawodu psychoterapeuty. Póki co poszczególne towarzystwa psychoterapeutyczne, których jest w Polsce bardzo wiele, mają swoje procedury szkolenia i certyfikowania terapeutów.
Czym jest psychoterapia? Istnieje wiele definicji i modeli psychoterapii. Najogólniej mówiąc psychoterapia jest formą pomocy psychologicznej, z której mogą korzystać ludzie doświadczający trudności w sferze psychologicznej. Może to być zarówno forma leczenia w przypadku zdiagnozowanych zaburzeń psychicznych, jak i forma wsparcia w rozwoju czy doraźnych kryzysach życiowych. Przytoczę tutaj definicję Norcrossa, która jedną z wielu definicji psychoterapii i krótko ujmuje jej istotę: „Psychoterapia jest świadomym i zamierzonym zastosowaniem metod klinicznych i interpersonalnych zabiegów, pochodzących ze sprawdzonych twierdzeń nauk psychologicznych, w celu towarzyszenia ludziom przy modyfikacji ich zachowań, właściwości poznawczych, emocji i/lub innych osobistych charakterystyk na takie, które wydają się uczestnikom tego procesu pożądane”. Podkreślę kilka rzeczy. Pierwsza – terapia musi być świadoma i przemyślana. Wyklucza to zatem sytuacje, o które czasem podejrzewani są terapeuci, że prowadzą terapię bez wiedzy zainteresowanego (np. na spotkaniu towarzyskim). Żeby zaistniała sytuacja terapeutyczna potrzebna jest świadoma i dobrowolna umowa między terapeutą i pacjentem (niekiedy nazywa się to kontraktem). Druga sprawa, to metody. Psychoterapia nie jest luźną, bezkierunkową rozmową, ale spotkaniem, podczas którego terapeuta w przemyślany sposób korzysta z metod sprawdzonych naukowo. Trzecia rzecz to zmiana. O jej kierunku decyduje sam pacjent, a nie terapeuta. Wyklucza to zatem sytuacje, w których pacjent, pod koniec procesu psychoterapii, stwierdza, że poszedł nie w tym kierunku, w którym chciał.
Istnieje wiele mitów i stereotypów dotyczących psychoterapii. Dla przykładu podam dwa. Pierwszy mówi, że terapia nie tyle rozwiązuje problemy, co tylko pozwala je zaakceptować. Osławiony jest już żart, w którym pacjent mający problem z moczeniem nocnym idzie na terapię i po jakimś czasie spotyka się ze znajomym, który go pyta: „I co? Pomogła ci terapia?”. „Tak” – słyszy odpowiedź. „Czyli już się nie moczysz?”. „Nie. Nadal się moczę, ale teraz jestem z tego dumny”. Jeśli terapia pozwala tylko zaakceptować dotychczasowe trudności i na tym się kończy, to nie jest dobra terapia. Dzisiejsze badania na temat mózgu pokazują, że aby mogła zaistnieć zmiana, to potrzebny jest nie tyle wysoki poziom akceptacji i spokoju, ale optymalny poziom lęku. Mówiąc najprościej: terapia nie polega tylko na wspieraniu i akceptacji, ale również na stawianiu wyzwań, które są sprężyną rozwoju. Drugi stereotyp: terapia polega na ciągłym „grzebaniu” w przeszłości, poszukiwaniu minionych traum, a przecież to, co było już minęło i nie da się tego zmienić. Takie „archeologiczne” podejście, gdzie odkrywa się kolejne warstwy przeszłości jest pewnym anachronizmem. Oczywiście, nasza przeszłość nie pozostaje bez znaczenia w naszym teraźniejszym funkcjonowaniu i nasze „dzisiaj” jest zakorzenione w naszym „wczoraj”. Jednak nie potrzebne jest wnikliwe, mozolne zagłębianie się w przeszłości, gdyż ona jest obecna w aktualnym funkcjonowaniu, zwłaszcza w sposobie wchodzenia w relacje. Tak więc sytuacja terapeutyczna, która jest intensywną i bliską relacją, stwarza możliwość odkrywania i modyfikowania wzorców budowania relacji, których pacjent się nauczył w swojej przeszłości.
Urszula Lipner: Czyli nie jest możliwe, że „terapeuta namiesza w głowie” (to cytat), że zasieje sercu ziarno „światopoglądowej trucizny”, że pozbawi człowieka jego własnego systemu wartości, przekonań, wiary?
o. Tomasz Gaj: Terapeuta powinien przestrzegać zasady neutralności. Oznacza to, że ze swojej strony ma się on starać, żeby nie indoktrynować swojego pacjenta. Psychoterapia służy temu, żeby pomóc pacjentowi odkryć jego własne rozwiązania, a nie przyjmować je od terapeuty. Jeśli terapeuta mówi pacjentowi co ma zrobić, a czego ma nie robić, to należy takiego terapeutę omijać szerokim łukiem.
Urszula Lipner: A czy mimo to psychoterapia może być zagrażająca dla osoby wierzącej? Czy istnieją – hipotetycznie – jakiekolwiek okoliczności, które mogą sprawiać, że katolik słusznie może obawiać się o swoje wewnętrzne dobra, przekonania?
o. Tomasz Gaj: Terapia może być zagrażająca dla osoby wierzącej jeśli jej wiara jest niedojrzała. Kiedyś słyszałem, że niektórzy boją się, że „terapeuta rozmontuje im wiarę”. Z mojej perspektywy nie tyle świadczy to o terapeucie albo o samej terapii co o słabości wiary. Jeśli psychoterapeuta jest w stanie rozmontować wiarę, to cóż to za wiara? Czy nie był to raczej jakiś miraż i iluzja, która niewiele miała wspólnego z prawdziwą, żywą, głęboką wiarą?
Urszula Lipner: Trochę tą rozmową staramy się pokazać i przekonać, że psychoterapia nie stanowi zagrożenia dla ludzi wierzących. A gdybyśmy spróbowali zmienić nieco pozycję i sprawdzić, czy przypadkiem nie jest tak, że terapia nie dość, że nie jest niebezpieczna, to – więcej – może być szansą na wzmocnienie wiary, na poprawę relacji z Panem Bogiem?
o. Tomasz Gaj: Znam przypadki, w których podczas procesu psychoterapii pojawiło się więcej przestrzeni wewnętrznej na pojawienie się wiary. Jak się to dzieje? Terapia poprawia funkcjonowanie człowieka, umożliwia mu bardziej adaptacyjne możliwości budowania relacji z sobą i innymi. Wiara jest również relacją – nie tylko wierzę w coś, ale wierzę Komuś. Jeśli poprawia się funkcjonowanie w relacjach, to jest szansa, że poprawi się również relacja z Bogiem. Można by zaryzykować twierdzenie, że dojrzałemu człowiekowi łatwiej współpracować z łaską Bożą. Jeśli w czasie terapii wzrasta dojrzałość osobowa, to korzysta na tym również wiara.
Urszula Lipner: Istnieje jeszcze jeden pogląd, z którym chciałabym podyskutować. Spotkałam się kilkakrotnie z przekonaniem, że jeśli już katolik podejmuje decyzję przekroczenia progu gabinetu psychoterapeuty to absolutnie musi być to tzw. psychoterapeuta chrześcijański. Czy Ojciec zgadza się z takim poglądem?
o. Tomasz Gaj: Nie do końca się zgadzam. Gdy szukam kardiologa, to bardziej mnie interesuje jego wykształcenie i doświadczenie i to czy jest dobrym kardiologiem niż to czy jest wierzącym kardiologiem. Gdy chodzi o terapeutę, to uważam, że absolutnie powinien to być ktoś kompetentny, szanujący światopogląd pacjenta, zaciekawiony jego światem. Oczywiście psychoterapia dotyka bardzo delikatnej i osobistej przestrzeni pacjenta. Jeśli w tej przestrzeni ważne miejsce zajmuje wiara pacjenta, to nie widzę powodów, żeby tę część zostawiać poza gabinetem. Podczas psychoterapii można rozmawiać o wierze, ale używa się języka psychologicznego, w ramach którego odkrywa się znaczenie poszczególnych wydarzeń, uczuć, myśli. Jeśli ktoś jest gotowy na taką rozmowę, to może ona przynieść wiele korzyści w oczyszczeniu wiary z motywów pozareligijnych. Podam przykład. Ktoś używa religijności jako głównego „lekarstwa”, aby poradzić sobie z własnym lękiem lub samotnością. Podejmuje psychoterapię i w jej trakcie uczy się jak radzić sobie z lękiem czy samotnością w inny sposób. Już nie „potrzebuje” do tego wiary. To ważny, rozwojowy moment, w którym może odejść niedojrzała, wiara na moją miarę, a ma szansę pojawić się wiara bardziej dojrzała, która jest celem samym w sobie, a nie służy jedynie moim celom.
Urszula Lipner: Dziękuję za rozmowę!
Tekst jest wyłączną własnością autora. Jakiekolwiek wykorzystanie całości bądź fragmentu tekstu możliwe tylko po uzyskaniu pisemnej zgody autora artykułu.
Kurs „Rodzeństwo bez rywalizacji”
5 grudnia o godzinie 18.30 w siedzibie Fundacji Miasto-Ogród Książenice rozpoczną się warsztaty psychoedukacyjne „Rodzeństwo bez rywalizacji”
Spotkania przeznaczone są dla rodziców i wychowawców, którzy ukończyli kurs „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły?”
Opłata za udział w spotkaniach wynosi 200 zł od osoby. Warsztaty są dofinansowane przez gminę Grodzisk Mazowiecki.
Podczas warsztatów będziemy poruszali następujące tematy:
- Skąd się bierze zazdrość o rodzeństwo?
- Jak sobie radzić z rywalizacją między dziećmi?
- Ryzyko porównywania.
- Sprawiedliwość – równo znaczy mniej.
- Role w rodzinie.
- Co robić, gdy dzieci się kłócą i biją?
- Jak pomóc dzieciom w odkrywaniu korzyści płynących z dzielenia się i współpracy?
- Najstarsze, średnie, najmłodsze – znaczenie kolejności urodzin.
Najserdeczniej zapraszamy! Mamy jeszcze 4 wolne miejsca.
Więcej informacji/zapisy: biuro@humatera.pl
Warsztaty dla rodziców po raz kolejny w Książenicach
Czy dobrze wychowuję?
Co robić, gdy dziecko przeżywa atak wściekłości?
Czy można przesadzić z pochwałami?
Jak być bliżej dziecka?
Karać czy nie karać?
Jak stawiać granice bez odwoływania się do przemocy?
Na te i wiele innych pytań można znaleźć odpowiedź podczas warsztatów psychoedukacyjnych „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły?”
Kolejna edycja kursu rozpocznie się w Książenicach 23 listopada.
Koszt udziału to 200 zł od osoby. Warsztaty są dofinansowane przez gminę Grodzisk Mazowiecki. Organizatorem jest Fundacja Miasto-Ogród Książenice.
Więcej informacji/zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
Zapraszamy wszystkie osoby, które pragną przeżywać swoje rodzicielstwo w świadomy sposób.
Warsztaty dla rodziców w Książenicach – trwa nabór do grupy
Jak reagować na złość dziecka i rozwiązywać konflikty?
Jak we właściwy sposób stosować kary i nagrody?
Jak zachęcać dziecko do współpracy bez odwoływania się do przemocy?
Jak budować w rodzinie ciepłe relacje oparte na szacunku i zaufaniu?
Fundacja Miasto-Ogród Książenice zaprasza na warsztaty psychoedukacyjne dla rodziców i wychowawców pt.”Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.”
Informacje organizacyjne:
- miejsce: siedziba Fundacji, ul. Marylskiego 7, Książenice
- termin: 12 września – 14 listopada, godz. 18.30-21.30
- Koszt udziału: 200 zł/os
Więcej informacji oraz zapisy: biuro@humatera.pl lub 516 894 032
O przyjęciu na warsztaty decyduje kolejność zgłoszenia.
Kurs będzie realizowany przez Pracownię HUMATERA i został dofinansowany przez gminę Grodzisk Mazowiecki.
Najserdeczniej zapraszamy!
„Terapeuta kazał mi się rozwieść” – czy to możliwe?

autor: Urszula Lipner
Gdy zdecydowałam, że zostanę psychoterapeutą i zaczęłam opowiadać bliskim osobom o wyborze tej ścieżki zawodowej, jedna z moich znajomych pełnym wyrzutu tonem powiedziała: „TERAPEUCI! Najpierw niszczą związki, rozbijają rodziny a potem leczą pokrzywdzone dzieci! Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz takim terapeutą.” Ponieważ nie miałam w tamtej chwili żadnego kontrargumentu i w zasadzie nie wiedziałam również jakimi prawami rządzi się psychoterapia, nic nie odpowiedziałam na ten zarzut. Pomyślałam tylko: „To chyba jakaś pomyłka” a potem jeszcze dla pewności „Nie, no rzeczywiście, mam nadzieję, że takim terapeutą nie będę.”
Dziś wiem jak niesłuszne było tamto oskarżenie a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że tamta znajoma, to nie jedyny wyznawca poglądu głoszącego, że pójście do terapeuty oznacza niechybny koniec związku.
Pamiętam również historię zasłyszaną wśród znajomych. Pewna kobieta miała męża i dziecko. Ona i mąż nie byli ze sobą szczęśliwi. Głównie dlatego, że mężczyzna zdradzał żonę, zaniedbywał dziecko i ogólnie mało zajmowały go sprawy rodziny. Pozory trwania w związku utrzymywał kilka lat. Żona mając dość narastającego napięcia i bylejakości, postawiła mężowi warunek: albo pójdziesz na terapię, albo rozwodzimy się. Mężczyzna od dawna jej nie kochał i nie zależało mu na ratowaniu małżeństwa. Był jednak człowiekiem niezdolnym do podejmowania samodzielnych decyzji a dodatkowo bardzo nie chciał stracić dobrego wizerunku wśród sąsiadów. Udał się zatem do terapeuty, ale nie w celu wypracowania zmiany w sobie, ale po to, żeby nadal udawać. Lecz gdy nie miał już siły podtrzymywać pozorów pracy nad sobą a dodatkowo jego nowa partnerka zaczęła nalegać na rozwód, wrócił pewnego dnia do domu i powiedział żonie: „Terapeuta kazał mi się rozwieść. Uznał, że to będzie dobre i dla mnie i dla ciebie i dla dziecka.” W ten sposób upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Mógł odejść od żony a jednocześnie „zachował twarz” wśród znajomych. Nie trudno sobie wyobrazić jak wściekła na terapeutę była nieszczęsna kobieta…
I jeszcze jedna historia – nie tyle prawdziwa, co zdarzająca się nierzadko w naszej rzeczywistości.
Rodzina G. Z pozoru nie taka zła. Tylko ona jakaś mizerna i przygarbiona a on jakby zbyt porywczy a może tylko za duża pewność siebie?
Dzieci radzące sobie w szkole, ale starszy chłopiec ma 10 lat i nadal moczy się w nocy a 6 letnia dziewczynka jest bardzo nieśmiała, za poważna, ma dużą trudność z odnalezieniem się w grupie rówieśników.
Z zewnątrz – rodzina działa. Tata zarabia. Mama zajmuje się domem. Dzieci chodzą najedzone i czyste. W zeszłym roku udało im się nawet wyjechać na zagraniczne wakacje.
Od środka – piekło. Tata (przepraszam mężczyzn, że tak stereotypowo obsadziłam role…) silnie przemocowy. Znęcający się nad żoną i dziećmi. Stosujący i przemoc psychiczną (zastraszający żonę wyrzuceniem z domu, rozwodem, ośmieszeniem jej w sądzie i odebraniem dzieci, poniżający, wyśmiewający, terroryzujący rodzinę swoimi humorami) i fizyczną (gdy się zezłości, a zezłościć może go niemal wszystko, np. ziarnko piasku w sałacie, szarpie żonę i dzieci, robi znaczący zamach ręką – jakby chciał uderzyć, wypędza rodzinę z domu, nawet przy silnym mrozie w zimę) i ekonomiczną – żona stale musi tłumaczyć się z dokonywanych wydatków, rozliczać z każdego grosza, prosić o pieniądze potrzebne na elementarne rzeczy dla siebie i dzieci.
Po kilkunastu latach takiej gehenny kobieta nie wytrzymuje – idzie po pomoc. Trafia na terapię. Uświadamia sobie powoli, że to czego doświadcza to straszna przemoc, która niszczy i ją i dzieci. Stara się podjąć próby ratowania rodziny – prosi męża o udanie się do specjalisty. Stawia warunki. Gdy jej starania nie przynoszą efektu, decyduje się odejść. Uznaje to za jedyne słuszne rozwiązanie.
Czy psychoterapeuta ma prawo doradzać rozwód?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo jednoznaczna: nie. Psychoterapeuta nigdy nie nakazuje ani nie doradza klientowi. Jeśli to robi, to znaczy, że dokonuje poważnego nadużycia i pracuje wbrew etyce zawodu. Terapeucie nie wolno chociażby sugerować rozwiązań w stosunku do żadnego obszaru życia klienta.
Osoba przychodząca do terapeuty nie może zatem usłyszeć: „Proszę się rozwieść, to będzie dla Pana dobre.” lub: „To małżeństwo Pana/Panią niszczy. Proszę to szybko zakończyć.” Tak samo jak nie usłyszy: „Proszę za wszelką cenę ratować małżeństwo. Proszę nie odchodzić, proszę walczyć.” Rola terapeuty nie polega na udzielaniu pouczeń. Zadanie terapeuty, to pomoc klientowi w lepszym zrozumieniu jego sytuacji oraz wsparcie podczas szukania własnej strategii rozwiązania problemów.
Terapia ma pozwolić na zobaczenie i nazwanie rzeczywistości, w której porusza się klient. Nie jest bowiem rzeczą oczywistą, że żona z ostatniego przytaczanego przeze mnie przykładu jest całkowicie świadoma, że to co robi jej mąż i sposób, w jaki ona reaguje na jego zachowania, nie jest „normą” funkcjonowania rodziny. Rzeczywistość, której doświadcza jest dla niej naturalna (być może w podobnym domu dorastała…). Nie potrafi poddawać jej krytycznej analizie, nie jest w stanie spojrzeć na nią z perspektywy tak samo jak nie jest w stanie nazwać swoich uczuć, przekonań, postaw. Można powiedzieć, że jest zagubiona w swoim świecie.
Osoby zgłaszające się do pracy w terapii, odkrywają prawdę o swoich relacjach. Stopniowo dowiadują się czego faktycznie w nich doświadczają lub czego są sprawcą. Terapeuta pełni rolę lustra, nie doradcy.
Terapeuta ma etyczny obowiązek zachowania neutralności, mimo że jako człowiek, osoba mająca swój system wartości i poglądów może wewnątrz siebie być zwolennikiem takiego lub innego rozwiązania. Nie ma jednak prawa narzucać własnych wizji czy choćby dzielić się nimi z klientem.
Gdy osoba pracująca w terapii zrozumie swoje położenie, na ogół kolejny krok jaki stawia, to szukanie konkretnych rozwiązań, praca nad zmianą swoich przekonań i zachowań. To z kolei często łączy się z wprowadzaniem organizacyjnych zmian w życiu, czasem radykalnych.
Zadanie terapeuty na tym etapie to pomoc klientowi w znalezieniu jego drogi, wsparcie w realizacji decyzji, wyposażenie w narzędzia radzenia sobie w różnych, na ogół nowych sytuacjach.
Jeśli zatem ktoś mówi: „Terapeuta kazał mi się rozwieść”, to…
Pierwsze wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy to takie, że osoba, która wygłasza to zdanie, stosuje pewien skrót myślowy. Wyobrażam sobie, że istnieją takie sytuacje, w których klient wypracowuje podczas własnej terapii decyzję o odejściu od partnera. Jest to jego autonomiczny wybór dokonany w wyniku dobrego zrozumienia swojej sytuacji i poznania siebie. Jednak zamiast powiedzieć: „Podczas mojej pracy w terapii zrozumiałem, że to, czego naprawdę chcę to rozwód.” Mówi: „Terapeuta kazał mi się rozwieść.” Doświadczenie pokazuje, że klienci sięgają czasem po tego typu sformułowania.
Druga hipoteza to taka, że osoba, która wygłasza to zdanie, ma trudność w braniu odpowiedzialności za własne decyzje. Łatwiej jest bowiem powiedzieć, że to terapeuta nakazał dokonanie takiego kroku zamiast przyznać: „Zdecydowałem, że odchodzę od mojej żony.” Łatwiej jest pozostać osobą wiernie wypełniającą zalecenia specjalisty („Cóż ja mogę zrobić, gdy ktoś kto się na tym zna, dał mi taką radę”) niż człowiekiem, który decyduje, że zostawia swój dom, żonę, dzieci i odchodzi do innej kobiety… Mężowi z pierwszego przykładu raczej nie przeszłoby to przez gardło.
Trzeci pomysł na wytłumaczenie opisywanego zjawiska to taki, że stwierdzenie „Terapeuta kazał mi się rozwieść” wygłasza nie klient pracujący w terapii, ale osoba z jego otoczenia. Mógłby to być np. mąż z drugiego przykładu.
Wyobraźmy sobie co musi przeżywać człowiek stosujący silną przemoc, kontrolujący rodzinę, który po wielu latach „przemocowego tańca” dowiaduje się, że partnerka, z którą był tak długo i która żyła pod jego dyktando, zdobyła się na odwagę zrzucenia tych więzów. To oczywiście bardzo skomplikowana i niejednoznaczna sytuacja, na temat której można tworzyć wiele hipotez. Na potrzeby tego tekstu pozwolę sobie jedynie na stwierdzenie, że żeby udźwignąć wewnętrznie (a także w oczach otoczenia) z tę sytuację ów mąż najprawdopodobniej nie będzie szukał przyczyn odejścia żony w sobie, ale znajdzie „winowajcę” w odchodzącym partnerze lub… w jego terapeucie.
Na pytanie kolegi: „A co tam u Was się podziało, taka dobra rodzina, co z tą Twoją Hanką?” mąż z drugiego przykładu raczej nie odpowie: „Wiesz tak naprawdę byłem okrutny, znęcałem się nad moją rodziną. Moja żona podjęła słuszne kroki, musiała ratować siebie i dzieci przede mną. Wiem, że powinienem udać się do specjalisty, zacząć pracować nad sobą. Jest we mnie tyle agresji, nad którą nie panuję…” Taki scenariusz zdarza się bardzo rzadko (choć się zdarza!). Najczęściej jednak porzucony małżonek/partner musi obronić w jakiś sposób własny wizerunek. Ulokowanie w sobie odpowiedzialności byłoby zbyt niebezpieczne, oznaczałoby konieczność zmierzenia się z własnymi ogromnymi deficytami i podjęcie działań w kierunku znalezienia profesjonalnej pomocy. Dużo łatwiej jest ulokować odpowiedzialność za rozwód w innej osobie. „Hanka zupełnie postradała zmysły. Starałem się być dla niej taki dobry a zobacz, jej zupełnie coś odbiło, naczytała się tych babskich pism, Internetu. Myśli, że pozjadała rozumy. Chce być taka nowoczesna. Na dodatek poszła wiesz, do jakiegoś terapeuty a ten kazał jej się rozwieść, bo niby wiesz, sama osiągnie więcej.”
Jest też jeszcze jeden powód, dla którego ktoś może wygłaszać opisywane w tym tekście stwierdzenie. Tym powodem jest faktyczne znaczące naruszenie etyki zawodu przez osobę, która jest lub podaje się z psychoterapeutę. Sytuacje łamania zasad pracy przez psychoterapeutów zdarzają się rzadko, ale się zdarzają. Jeśli osoba poszukująca dla siebie specjalistycznej pomocy trafi do psychoterapeuty, który sugeruje rozwiązania, mówi co wolno a czego nie wolno, ocenia wybory lub wręcz nakazuje dokonanie określonych kroków, należy jak najszybciej z nim się rozstać.
Zamiast podsumowania
Psychoterapeuta nie udziela rad i pouczeń – zabrania tego etyka zawodu. Jest zatem rzeczą zupełnie nieprawdopodobną sytuacja, w której terapeuta każe swojemu klientowi rozwieść się ze współmałżonkiem lub odwrotnie – zaleca trwanie w związku za wszelką cenę.
Terapeuta jest lustrem, które odbija prawdę, osobą dającą wsparcie w poszukiwaniu własnej ścieżki oraz podczas wprowadzania dobrych zmian do swojego życia. Zmian, na które zdecydował się sam klient.
Tekst jest wyłączną własnością autora. Jakiekolwiek wykorzystanie całości bądź fragmentu tekstu możliwe tylko po uzyskaniu pisemnej zgody autora artykułu.